środa, 23 grudnia 2015

Fitness na trampolinach

Fitness przybiera coraz to nowsze oblicza. Wszystko oczywiście po to, żeby po pierwsze zachęcić do aktywności, a po drugie nie ma co kryć, że jest to biznes i musi przyciągać klientów. Była już era salsy, zumby we wszelakich odmianach, ćwiczeń z ketlami, fitnessu na szarfach, w kole i fitnessu w wodzie. Teraz kluby fitness szturmem są podbijane przez trampoliny.I bardzo dobrze!



Jeszcze do niedawna z zazdrością patrzyłam na wpisy na facebooku fit&jump z Łodzi, bo strasznie chciałam spróbować. Niestety w Warszawie trampoliny były dostępne tylko w klubach, które były albo bardzo daleko od mojego domu albo w drogim klubie gdzie moja karta multusport nie obowiązywała a karnety były zbyt kosztowne. No ale w końcu zajęcia pojawiły się na Mokotowie i mogłam spróbować.


Pierwsze zajęcia potraktowałam jako rozrywkę. Po męczącym dla mnie sezonie biegowym w którym przesadziłam z nagromadzeniem startów potrzebowałam jakiegoś oddechu, frajdy i luzu bez zegarka, planów treningowych...na totalnym spontanie.

Już na zajęciach właściwie po wykonaniu pierwszego podskoku nie mogłam przestać się uśmiechać. Ale szybko minęła taka euforia wynikająca z zabawy, bo zaczęły się naprawdę wyczerpujące ćwiczenia. Tym sposobem w ciągu 55 minut ok 30 minut skaczemy do muzyki. Przy czym nie jest to skakanie jak na trampolinie ogrodowej tylko dużo bardziej wymagające, angażujące wszystkie partie mięśni skakanie z wysoko uniesionymi kolanami. Potem następuje ok 15 minut ćwiczeń na brzuch, pośladki, nogi i ręce z wykorzystaniem trampoliny. Na koniec rozciąganie.


Naprawdę duża frajda, solidny trening ( wychodze z niego zlana potem i nie czuje łydek na drugi dzień), bardzo fajna opcja na spalanie czy trening uzupełniający.

Jestem osoba, która potrzebuje cały czas nowych wyzwań, bo szybko sie nudzę i trampoliny w tym roku pomogą mi przetrwać zimę :) Polecam spróbować! i ostrzegam, zmęczycie się dużo dużo bardziej niż możecie sobie wyobrazić. Więcej informacji znajdziecie na profilu Fit&Jump gdzie Milena Krawczyńska opisuje wszystkie tajniki treningów na trampolinach, pisze o ćwiczeniach, zdrowiu, bezpieczeństwie i kursach dla instruktorów.
https://www.facebook.com/fitandjump/videos/1098820136795762/?theater

niedziela, 20 grudnia 2015

Trudny klient na treningu

W dobie mnożących się "trenerów personalnych" coraz trudniej o fachową pomoc w zakresie treningów.... i tu już chyba dyscyplina nie ma większego znaczenia, choć oczywiście jest największa moda na to, żeby pomagać w zdobyciu idealnej sylwetki przez zajęcia na siłowni, treningi z elementami crossfitu itp Ja nie chcę powiedzieć, że to jest złe i że ludzie nie powinni wybierać takiej drogi zawodowej, ale naprawdę aż serce boli gdy ktoś po weekendowych kursach staje się wszechwiedzącym autorytetem, który nie bierze pod uwagę, że ma w swoich rękach czyjeś zdrowie ( fizyczne i psychiczne), a w skrajnych przypadkach nawet i życie. Temat znany, wielokrotnie poruszany i....nic się nie zmienia.

W  byłam w weekend na fitnessie, klasyczne zestawy ćwiczeń na spalanie + ćwiczenia na pośladki i brzuch. Wszystko w bardzo szybkim tempie, maksymalnie dużo powtórzeń . Dla mnie trening idealny, bo maksymalnie wykorzystuję czas poświęcony na ćwiczenia. Instruktorka bardzo ładna, ze świetną figurą, zachęcająca do walki. Nigdy nie pokazująca alternatywy dla tych którzy nie mają siły, sa początkujący itd.No ale grupa niemal w całości składała się ze stałych bywalczyń klubów fitness, więc prawie problemu nie było.


No właśnie. Prawie. Bo na zajęciach pojawiła się kobieta z widoczną nadwagą, ok 40 lat. Widać było, że jest na początku drogi. Nie znała choreografii, nie znała poszczególnych ćwiczeń i wielu nie była w stanie wykonać. Z różnych przyczyn:  bo były za trudne, bo nie znała techniki, bo była zbyt zmęczona, bo nie potrafiła wykonać ćwiczenia odpowiednio szybko.

W efekcie cała sala robiła już trzecie powtórzenie, a Ona pierwsze. A instruktorka NIC. Zupełnie jakby ta kobieta była niewidzialna. Nie podeszła do niej, nie pokazała alternatywnych ćwiczeń, nie zapytała czy ktoś jest pierwszy raz na zajęciach....no zupełnie jakby ćwiczyła gdzieś w Kalifornii w programie telewizyjnym jak Mel C i trenowała wirtualnych ludzi przed telewizorami..... No nie ma tak, że na fitness, do siłowni, na trening będą przychodzili tylko silni, wysportowani, młodzi i zdrowi ludzie. Dobry trener powinien podejmować trudne wyzwania, pracować ze wszystkimi, także "trudnymi klientami".

Dodam, że sala nie była przeładowana i spokojnie można było obserwować wszystkich ćwiczących.


Co o tym sądzicie? spotykacie się z takimi sytuacjami?

piątek, 18 grudnia 2015

Sport kontra związek

Bieganie, fitness, rower,pływanie, triathlon....nie ma znaczenia jaką dyscyplinę sportu uprawiamy. Zawsze jest lepiej, fajniej, przyjemniej i łatwiej gdy nasz druga połówka również kocha sport, bo możemy uniknąć konfliktów, spędzać razem więcej czasu i mieć kolejną wspólną płaszczyznę.....choć oczywiście nie wszystko jest takie piękne jak mogłoby się wydawać ;)










Fajnie jest wzajemnie się motywować. Gdy wracam totalnie zmęczona z pracy i całą drogę myślę w samochodzie "dzisiaj dzień bez sportu", a wchodzę do domu widzę, ze mój mąż idzie właśnie biegać i tez zakładam buty biegowe i ruszam z Nim. Ten biegowy czas, to chwila na regenerację, obgadanie naszych spraw, spędzenie wspólnie czasu. Oczywiście On jako bardzo sumienny biegacz z dobrymi wynikami do takich przebieżek nie podchodzi jak do pełnowartościowego treningu tylko bardziej rozruszania, ale dla mnie to fajne 2 w jednym.



Dzięki temu, że oboje biegamy możemy wyjeżdżać na różne biegi poza Warszawą i poza Polską i oboje przeżywac emocje sportowe. I choć ja jestem typowym biegowym turystą, który biega dla przyjemności a nie życiówek, a mój facet jest ultrasem walczącym o każdą sekundę, to wspólna pasja sprawia że nasz związek jest jeszcze fajniejszy.

Ale żeby nie było tak różowo, to oczywiście muszę przyznać, ze gdy słyszę o kolejnym kilkugodzinnym wybieganiu w weekend albo poszukiwaniu 4-godzinnych tras biegowych podczas świątecznego wyjazdu albo widzę 10 par butów biegowych suszących sie pod kaloryferem w salonie to nagle moje zrozumienie dla pasji gdzieś ucieka :)

Patentem mojego faceta jest to, że raz raz/dwa razy w tygodniu wybieramy się na randkę biegową, czasami chodzimy razem na siłownię, a ostatnio poświęcił się i poszedł ze mną na fitness. I choć odchorowywał "płaski brzuch" przez 5 dni, to bardzo to doceniam ;)




Zastanawiam się jak jest u Was? Czy możecie liczyc na wyrozumieałość i wsparcie drugiej połówki? czy może sport jest przedmiotem mniejszych lub większych sporów?

Dajcie znać i piszcie jakie są Wasze patenty na sportowe spory i obłaskawienie chłopaka czy dziewczyny :)