poniedziałek, 18 kwietnia 2016

9. PKO Poznań Półmaraton

Plan na ten rok startowy jest taki, żeby nie przesadzać, biegać dla przyjemności, pamiętać, że regeneracja i dieta są równie ważne jak trening. Dlatego nie mam zamiaru startować od marca do listopada w każdy weekend, a czasami nawet w sobotę i niedzielę. W tym roku postanowiłam, że biegowe starty wyznaczy mi Korona Półmaratonów. Zasady są takie, że z 10 proponowanych imprez, wybieramy 5 ( trzymając się określonych w regulaminie zasad) , które musimy zaliczyć w ciągu roku. Po wybieganiu półmaratonów zgłaszamy sie do organizatorów Korony Półmaratonów do 31 grudnia roku w którym zabiegaliśmy o koronę. Regulamin znajdziecie TUTAJ Nastepnie dostaniemy specjalny medal i zostaniemy wpisani do rejestru.

Pierwszym na drodze po koronę miał być Półmaraton Warszawski, jednak choroba pokrzyżowała mi plany. Dlatego start po koronę odpaliłam podczas 9. PKO Poznań Półmaratonu. Ktoś mógłby zapytać po co mi w takim razie ta korona, skoro postanowiłam w wyluzowany sposób podchodzić do biegania? A no po to, żeby mieć rytm treningowy, motywację, przyjemność ze startowania. Ja uwielbiam biegi masowe, tę radość, adrenalinę, zmaganie z własną słabością...ale jednocześnie nie chcę zabijać się o sekundy. Nie chcę, żeby bieganie stało sie obowiązkiem i przymusem.

Plan na Poznań był taki, że pobiegnie ze mną mój mąż. Pierwszy wspólny bieg! od początku do końca razem! Bałam się, że pojawią się jakieś kłótnie, spory, że jeszcze przed startem będa nieporozumienia, a gdy dojdzie zmęczenie to awanturę mamy jak w banku. Tymczasem o adrenalinę przed startem nie musieliśmy dbac sami, bo po pierwsze dostarczyła nam jej pogoda - mega ulewa, szaro zimno i daleko do domu...a po drugie korki + brak znajomości miasta + brak miejsca do zaparkowania. I tu nie chodzi o złą organizację broń Boże! Tylko o to, że przegapiliśmy zjazd na oficjalny parking, a potem było juz tylko gorzej. Także w ostatniej chwili wpadliśmy zdyszani na metę. No jakieś 10 minut przed startem. Ja jeszcze zrobiłam relacje telefoniczna do radia w której zapowiedziałam bieg, a potem w strugach deszczu czekaliśmy aż ruszy nasza strefa czasowa. Chris był zdziwiony, że tak to wygląda...zawsze startuje zaraz za elita i nie miał pojęcia o tym, że reszta chwile czeka, że jest dużo większy tłok i że może się zdarzyć zator na zakręcie ( tak jak było tym razem, jakieś 400 metrów od startu). Ruszyliśmy i tu zaczęła sie współpraca biegaczka-zająć. W sumie, to mój pierwszy raz, Chrisa też. Ale okazało sie, że nogi niosły, głowa świeża, otwarta i bez wątpliwości. Dla odwrócenia uwagi miałam muzyke na uszach i biegło się naprawde dobrze. Co prawda w strumieniach deszczu, kałużach, ale przynajmniej bez upału, którego przy bieganiu bardzo nie lubię. Cały czas trzymałam sie męża, na zbiegach starałam się biec jak najszybciej, na podbiegach biegłam tak szybko jak mogłam czyli wolno ;) a na prostej starałam się nadrobić. No i tym systemem udało się zrobić fajny ( jak na mnie) czas 1:59:40 , zrobic życiówkę i złamac dwie godziny. Naprawde się cieszę, bo w końcu widać efekty przebieganej solidnie zimy. Mój mąż dopingował mnie do samego końca, aż wbiegłam na niebieski dywan i przekroczyłam metę. Fajna, małżeńska, biegowa współpraca. Pewnie szybko sie, to ie powtórzy, bo chris ma swoje biegi ultra, ale widac, że jest to kolejna płaszczyzna na której się dogadujemy.
Wielkie brawa dla kibiców w Poznaniu!!!!1 Mimo deszczu i zimna dzielnie kibicowali na całej trasie.
Co do organizacji wydarzenia, to poza zbyt wąskim gardłem 400 metrów od mety nie mam zastrzeżeń. Było czytelnie, sprawnie, wielu wolontariuszy,ciekawie rozwiązany problem korka, który zazwyczaj tworzy się za linia metu. Pierwszy raz widziałam takie rozwiązanie. Mianowicie za metą była woda, izotoniki, jedzenie, a dopiero po przejściu cąłej tej strefy były medale. Dzięki temu nie było tloku.
Dzień przed startem, w sobotę był cykl wykładów na temat techniki biegowej, dietetyki, zdrowia, no i oczywiście expo.

Impreza zdecydowanie udana, kolejny start juz w niedzielę. 10 km podczas Orlen Warsaw Marathon :)

10 komentarzy:

  1. Korona Półmaratonów fajna rzecz :) Zrobiłam 2 lata temu, motywuje bardzo :) A na poprawę pogody liczyłam do końca, bo jakoś tak zawsze się układało, że Poznań zawsze "zamawiał" ładną pogodę na półmaraton i maraton. Ale odstępstwo od reguły widocznie musiało być. Co do wąskiego gardła za linią startu - zapewne zależało to od strefy startowej, bo ja niczego takiego nie zauważyłam. Gratuluję załamania 2 godzin! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że Ty już w koronie :) Pogoda nie była ładna, ale wolę ulewę od upału, więc ogólnie było bardzo dobrze. Najtrudniej przetrwać do startu. A ten nieszczęsny zakręt...pewnie kwestia obleganej strefy :)

      Usuń
  2. Ambitny plan ;-) fajnie że robisz to bez napinki, to naprawdę pomaga. Przecież powinna być to przyjemność a nie przymus ;-) Trzymam kciuki za Koronę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wielkie dzięki za trzymanie kciuków :) Każda dawka pozytywnej energii mile widziana :)

      Usuń
  3. Gratuluje udanego startu :) Ja Koronę Półmaratonow planuję na 'za rok' :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę dawała znac po każdym starcie, może jakieś informacje będą dla Ciebie przydatne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem szczerze, że podziwiam Cię za to, że bieganie jest Twoją pasją i że jeszcze w taki fajny sposób o tym wszystkim piszesz. Chciałabym chociażby w połowie mieć taki zapał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobrze prowadzony blog. Jest dla mnie dodatkową motywacją do ćwiczeń!

    OdpowiedzUsuń