poniedziałek, 22 lutego 2016

Mała przerwa - duża zmiana

Miałam przymusową przerwę w treningach z powodu problemów ze zdrowiem. Niestety po tygodniu z antybiotykiem i silnymi lekami przeciwbólowymi powrót do sportu nie był łatwy. Dużo mniej energii, uczucie ciężkich nóg i jakaś taka ogólna niemoc. Teraz już powoli wracam do siebie, ale okazuje się, że niby krótka przerwa w połączeniu z lekami ma duży wpływ na formę. Mimo, że minął już tydzień od powrotu do treningów, to nadal nie czuję, że mam pełnię swojej energii.

Trudno jest mi sobie wyobrazić jak wygląda powrót do ćwiczeń po długiej przerwie czy po ciężkiej chorobie. To musi być naprawdę bardzo, bardzo trudne. I fizycznie i psychicznie. Z głowa chyba nawet trudniej...

Mój powrót wyglądał tak: 5 km biegania, pilates i tbc, 5 km biegania, trening funkcjonalny Reebok'a. Z treningu na trening trochę lepiej, ale nawet gdy wczoraj byłam na pilatesie i tbc, to czułam że szybciej się męczę, mniejsza wydolność płuc i wytrzymałość.



Dało mi to trochę do myślenia. Nie tylko odnośnie sportu, ale także ogólnie trybu życia. Od 3 lat zaczynam pracę przed 6.00 rano, wysypianie jest dla mnie tak samo abstrakcyjne jak lot w kosmos i gdy do tego doda się kilka pracujących weekendów z rzędu i nieregularne posiłki, to tak zwana higiena życia jest totalnie zaburzona. Nie da się wymagać od swojego organizmu 200 % - bo ma się sprawdzić intelektualnie w pracy/na studiach/na szkoleniach/na spotkaniach biznesowych, wymagać od ciała bo ma być zdrowe, fajnie wyglądać, mieć siłę i do tego dobrze trenować, gdy dajemy niewiele w zamian.

No i to muszę zmienić. Stawiam na higienę życia i regenerację. Muszę w końcu zacząć się wysypiać. Bez regeneracji nie ma energii. A ja za chwilę podejmuję wyzwanie przebiegnięcia korony półmaratonów, więc czasu na marudzenie nie będzie :)


wtorek, 9 lutego 2016

Przymusowa przerwa!

Dlaczego tak często los nas zaskakuje i wparowuje w nasze życie z jakimś newsem zupełnie nie w porę? Już wyjaśniam o co mi chodzi. Akurat teraz gdy mam masę energii, chętnie ćwiczę, biegam, próbuję nowych dyscyplin....musiałam się rozchorować. Sprawa z pozoru bagatelna, bo niby tylko odwlekana wizyta u dentysty przerodziła się w stan zapalny, antybiotyk, ketonal i nocne wizyty w klinikach... Jestem totalnie nie do życia, całą energie wykorzystuję żeby jakoś funkcjonować w pracy, ale poza tym, to dramat. Wegetacja w domu i odliczanie minut, kiedy znowu będę mogła wziąć leki i choć trochę przestanie boleć. Zwariować można Dlaczego to się nie przytrafiło w czasie gdy miałam totalnego lenia, nie chciało mi się trenować i ogólnie miałam fazę domatora? No dlaczego?
Akurat teraz gdy mam dużo pracy, chciałam dużo trenować i jeszcze zapisałam się na kurs dietetyczny. Ech....próba charakteru. Trzymajcie kciuki, żebym nie oszalała.

Jak Wy sobie radzicie z takimi psikusami losu? z kontuzjami, chorobami, zaskakującymi sytuacjami, które totalnie krzyżują plany?



poniedziałek, 8 lutego 2016

Im więcej na głowie tym lepsza organizacja

Ostatnio wzięłam sobie na głowę kilka dodatkowych obowiązków ( m.in akademię Dietetyki w której zaczęłam sie uczyć, rozpoczęłam nowy projekt zawodowo-sportowy), co w połączeniu z pracą i życiem prywatnym sprawia, że mam naprawdę wypełniony kalendarz po brzegi. I właśnie w takie dni, kiedy poza pracą są jeszcze spotkania, jakieś sprawy urzędowe i np nauka ( bo jednym z nowych obowiązków jest szkoła) nagle jakoś mogę nie marnować czasu na głupoty, efektywniej pracować i jeszcze zrobić dobry trening. Zauważyłam, że z organizacją czasu i mobilizacją do treningów idzie mi najgorzej gdy mam zupełnie wolny i nie zaplanowany dzień. Wtedy długo śpię, potem kręcę się po domu, kawa, jedna, druga coś w tv i sama nie wiem kiedy połowa dnia już za mną.

Ciekawa jestem jak jest u Was? Wolne dni ciśniecie jak cytrynę? Czy podobnie jak ja lepiej sobie radzicie gdy macie wiele zadań do wykonania?






Ja nie mam możliwości trenowania rano, ponieważ chodzę do pracy na godz 6.00, także musiałabym wstawać o 3.00 żeby zdążyć pobiegać, no a to raczej nie wchodzi w grę. Dlatego gdy ostatnio udało mi się w weekend przed szkołą wyjść pobiegać, to doceniłam jakie to fajne uczucie. Od rana naładowane baterie, rozbudzenie maksymlane, no i totalny luz na resztę dnia...lub możliwość zrobienia drugiego treningu.
Aktualnie zdrowie wykluczyło mnie ze sportu, ale jak tylko mi się poprawi to wracam na maxa.

Mój typowy dzień: praca, sprawy"na mieście", chwila dla Męża, trening i chwila dla siebie ;)

środa, 3 lutego 2016

Wings for life

Organizatorzy biegu charytatywnego Wings for Life, który jako jedyny na świecie ma ruchoma metę, która goni biegaczy w ostatni poniedziałek zorganizowali specjalny trening. Zwycięzcy minionych edycji Wings fir Life Polska poprowadzili trening biegowy wspólnie z trenerem Biegam bo lubię. Zebraliśmy się o 20,00 przed radiową Trójką i pobiegliśmy truchcikiem do Łazienek. Po ok 2.5 km, może 3 wbiegliśmy na bieżnię i tam robiliśmy różne ćwiczenia rozgrzewające, a potem kolejne pętelki z narastającym tempem. Kobiety kontra mężczyźni. Faceci oczywiście wygrali, ale zabawa i sportowa walka dopisywały.





Po godzinnym treningu w totalnej ulewie odbyło się spotkanie na którym Dominika Stelmach, Grzegorz Urbańczyk i Bartosz Olszewski opowiadali o swoich wspomnieniach, doświadczeniach i planach związanych z tym biegiem. 

Podsumowując rady tych superbiegaczy warto przed startem wziąć pod uwagę dietę, również dnia poprzedniego. Teoria, że skoro start jest o 13.00, nie trzeba się przejmować dietą może być zgubna. Przekonała się o tym Dominika. Bartek mówił, że trzeba zająć sobie czymś głowę,bo jeśli tak jak w jego przypadku z planowanych 55 km zrobią się 73 km, to trzeba się motywować. Warto tez pamiętać o piciu, żeby się nie odwodnić. Bo o przygotowaniu treningowym nie ma nawet co wspominać, zwłaszcza przy takich dystansach ;) 


Bartek w ramach swojej wygranej wystartuje w Kanadzie, a Dominika w Australii.

Najbliższa edycja juz 8 maja w Poznaniu i w wielu miejscach na całym świecie. Zapisy trwają.
Głównym celem globalnego biegu jest zbieranie środków na badania nad leczeniem przerwanego rdzenia kręgowego, na które przeznaczona będzie całość opłat startowych. Jednak każdy z nas może znaleźć dodatkowy, własny cel. Walkę z czasem, z własnymi wynikami, ucieczkę przed meta, a może po prostu dobra zabawa? Ja w ten sposób będę świętowała 34 urodziny.

Uczestnicy biegu mogą dopisać się do drużyn. Ja wybrałam Wings for Fun Pauliny Holtz. Sprawdźcie koniecznie, kto stoi na czele innych ekip i wybierzcie najlepsza dla siebie albo załóżcie swoją!!!

Wiadomo, że większość z nas pobiegnie dla zabawy. Jednak dla tych najlepszych świadomość, że bieg odbywa się na całym świecie w tym samym czasie musi być dodatkową motywacją. Oglądając w zeszłym roku relacje na żywo w telewizji przeżywałam wielkie emocje patrząc na której pozycji w rankingu światowym jest Bartek Olszewski. To jest wielka sprawa.