niedziela, 30 marca 2014

9. Półmaraton Warszawski

Muszę przyznać, że pobudka po zmianie czasu nie była miła, ale owsianka z bananem i malinami okazała się mistrzowska i po chwili nabrałam energii. Pojechaliśmy na Stadion Narodowy, kluczenie po uliczkach na Saskiej w poszukiwaniu miejsca parkingowego ( Straż Miejska od rana tylko czekała na złe parkowanie i wystawiała mandaty na potęgę). Potem przebieżka przed Stadion Narodowy, rozciąganie i odliczanie do startu.








Muszę przyznać, że trochę się obawiałam biegu, bo już o 9.00 rano słońce naprawdę mocny grzało i po zimie mogło to być przeszkodą w osiągnięciu celu. Dlatego zaczęłam bieg spokojnie, starałam się nie myśleć o mecie, tylko biegłam od punktu z wodą, do punktu z wodą.

Trasa biegu była naprawdę piękna, przez centrum, starówkę, Wisłostradę, Agrykolę, al. Ujazdowskie, Plac Trzech Krzyży i Mostem Poniatowskiego przed Stadion Narodowy.

Biegło się naprawdę fajnie, słońce dodawało energii, co kilka kilometrów były stanowiska przy których do walki zagrzewali dj'e, zespoły, bębniarze no i wspaniali kibice. Bardzo fajnym i zaskakującym odcinkiem był tunel Wisłostrady, było tam echo, wszyscy krzyczeli, dobrze się bawili i masowo produkowali endorfiny.

Najtrudniejszy moment, to podbieg pod Agrykolę ale skorzystałam z dobrej rady doświadczonego kolegi i biegłam nie patrząc przed siebie, żeby się nie dołować tylko pod nogi. Tym sposobem szybko wbiegłam pod górę i już byłam w Al. Ujazdowskich. Tam grał bardzo fajny zespół rockowy, który dodał siły i już chwilka do mety :)

Niestety nie przeczytałam dokładnie planu trasy i myślałam, że tak jak przy Maratonie Warszawskim meta jest na "murawie", dlatego zdziwiłam się, że wbiegamy niemal od Al. Zielenieckiej. Myślałam, że uda się złamać 2 godziny, ale ten koniec był niestety nieco wolniejszy. Ostatecznie poprawiłam czas o 5 minut i skończyłam z wynikiem 2:04 :) życiówka!!! Świetny bieg, fantastyczna zabawa, atmosfera, pogoda. super!!!!



A na mecie czekała moja najwierniejsza kibicka czyli moja Mama :)



sobota, 29 marca 2014

Targi biegowe

Dzisiaj przy okazji odbioru pakietu startowego 9. Półmaratonu Warszawskiego na Stadionie Narodowym odwiedziłam targi biegowe.Świetna organizacja odbioru pakietów startowych sprawdziła, że dosłownie w minutę byłam już posiadaczką numeru startowego, koszulki ( a właściwie nawet dwóch ) i worka.



Po chwili mogłam spokojnie rozpocząć zwiedzanie targów ze sprzętem biegowym. Wszystkie czołowe marki biegowe miały swoje stoiska z kolekcjami wiosenno-letnimi. Wśród wystawców nike, adidas, asics, new balance  i inne Istny wiosenny zawrót głowy :) bo komu by się nie przydały nowe koszulki, spodenki czy buty do biegania. Nie mówiąc już o akcesoriach...











Było też kilka stoisk z żelami, preparatami, odżywkami...cała masa tych klasycznych i zupełnych nowości. Ja dostałam do przetestowania żel pomidorowy z duża dawką potasu




Jutro wezmę żele, które mam już przetestowane czyli egzotyczne isostary. Odpowiada mi smak, daja dużą dawkę energii, pod każdym względem sa dla mnie ok

A pomidorki przetestuje podczas niedzielnego wybiegania za tydzień :)

Podobała mi się strefa medyczna na targach gdzie wystawiał się Lux Med i Carolina Medical Center, można było porozmawiać o ofercie dla sportowców, badania wydolnościowych czy o ćwiczeniach z rehabilitantem.

 Drugim, dużym plusem była obecność stanowisk promujących imprezy biegowe w innych miastach. Co prawda były tylko trzy, ale to dobry punkt wyjścia :)


A jutro dajemy z siebie wszystko. Dodatkowym kopem energii będzie doskonały doping mojej Mamy i Warszawiaków :)

 
 

Półmaraton już jutro

Półmaraton nadal brzmi dumnie, ale już nie straszy, nie wydaje się czymś ekstremalnym, niemożliwym. Całą zimę trenowałam, niezależnie od pogody przy + 35 na wakacjach i -18 w Polsce . Była walka z samą sobą, lenistwem, pogodą, brakiem chęci, ale zazwyczaj wygrywała chęć walki.

Także czuje się w pełni przygotowana do biegu. Nie wiem czy uda się zrobić rekord, dla mnie po ostatnim półmaratonie sukcesem byłoby złamanie 2h.




Trasa jest dobrze znana, bo już ja przebiegliśmy z moją szybszą połową i kolegą Rostek Biega. Po drugie w ostatnich tygodniach solidnie trenowałam, zrobiłam kilka długich wybiegań  i mam nadzieję, że wstydu nie będzie.



Sobotę mam zamiar spędzić na relaksie i pochłanianiu węglowodanów, a w niedzielę Półmaraton Warszawski :) POWODZENIA!!!!


piątek, 28 marca 2014

Między biegaczami

 

W ostatnim czasie jeszcze bardziej niż zwykle wkurza mnie typowo polskie narzekanie. Ciągle słyszę jaki okropny jest szef, jaka kiepska praca, brak kasy, możliwości, jedna wielka beznadzieja. Jeszcze bardziej mnie denerwują przyjezdni, którzy obrażają moje miasto określając brzydkim, beznadziejnym, chaotycznym, pustym, jednocześnie pracując tu, czerpiąc korzyści, mając właśnie tu mieszkanie, kredyt, bilet miesięczny, przedszkole dla dziecka i rower veturilo. 

 

 

Ja zawsze mam pozytywne usposobienie, myslę o celach, a nie przeszkodach, nie marnuje czasu na zazdrość, tylko obmyślam strategię osiągnięcia wymarzonego celu. Wiadomo, bywa równie, nie zawsze wstaje o 4.30 z uśmiechem na ustach i nie zawsze mam chęć i siłę by zrobić trening. Jednak zwłaszcza od czasu urlopu w Azji zaczęłam doceniać wszystko jeszcze bardziej. Ludzie, których spotkałam w Tajlandii mieli 100 razy mniej niż statystyczny Kowalski pracujący za średnia krajową, a jednak mimo wszystko byli otwarci, przyjaźni, mili.

 

 




 

Dlatego tym bardziej cieszę się, że biegam. Biegacze mają w sobie to "pozytywne coś". Nigdy nie słuszę marudzenia, narzekania, smęcenia, zawsze w oku iskra entuzjazmu, wszechobecna monotematyczność ( dla wtajemniczonych bardzo interesująca :)) otwartość na innych, uśmiech, zdrowy dystans.


Już pomijam sytuacje typu spotkanie na ścieżce biegowej, rozmowa na starcie biegu czy podczas treningu, ale naprawdę da sie "wyłowić biegacza" w totalnie niebiegowych sytuacjach. Osoby z którymi pewnie nigdy nie byłoby okazji pogadać nagle okazują się super, biegowymi kumplami. Jeśli szef biega to już buduje sie nic porozumienia. Jak już pisałam pracuję w radiu, codziennie spotykam nowych ludzi i zawsze gdy okazuje się, że zaproszony do audycji ekonomista, lekarz, farmaceuta powie cos o bieganiu to natychmiast przechodzimy na ty, buduje się nić porozumienia. Ostatnio właśnie w ten sposób poznałam begacza ekstremalnego, wielbiciela biegania po pustyniach. Bieganie zawsze jest tematem, zawsze buduje klimat, zawsze jest fajne :) i można uzyskać niezastąpione rady.


Biegacze, to zupełnie inny gatunek. Fajni, otwarci, wyluzowani. Fajnie byc biegaczem i pamiętaj POZDRÓW BIEGACZA!

 

 

niedziela, 16 marca 2014

836 schodów, 37 pięter, 142 metry ZDOBYTE!

Zupełnie spontanicznie, bez wcześniejszych planów i specjalnych treningów wzięłam udział w "Biegu na szczyt 2014" czyli biegu na szczyt biurowca RONDO1 w Warszawie. Muszę przyznać, że po pierwszej fali euforii, która mną zawładnęła zaraz po decyzji o starcie przyszły rozterki czy dam radę, bo jak mówię wielbiciele biegania po schodach, to coś zupełnie innego niż tradycyjne bieganie.  Po zebraniu rad doświadczonych kolegów i rozmowie z trenerem o najlepszej rozgrzewce przed wysiłkiem tak silnie zakwaszającym organizm w sobotnie południe pojawiłam się w biurowcu.






Muszę przyznać, że organizacja była bardzo dobra, szybko idące kolejki, przebieralnie, toalety dostosowane do liczby uczestników. Do tego bardzo fajna koszulka startowa.

Po załatwieniu formalności zeszłam w okolice startu, żeby nie przegapić swojej kolejki no i żeby zrobić solidną rozgrzewkę : rozciąganie, przebieżka, skipy,  wykroki, przysiady, składy, wyskoki. Do startu podchodziły grupy 10 osobowe, zawodnicy startowali co 15 sekund.



Krótki korytarz i potem schody, schody, schody... wszystkie niemiłe sytuacje, które zapowiadali uczestnicy biegu niestety się sprawdziły. Nogi szybko poczułam, klatka bardzo duszna, ledwo można było złapać porządny oddech. Naprawdę było ciężko, w sumie pierwsze zmęczenie poczułam na 5 piętrze, na 7 piętrze przyszła pierwsza myśl "Jezu, jeszcze 30 pięter.NIE DAM RADY!!!!" W mojej grupie, nie było ani jednej kobiety, więc panowie szybko mnie wyprzedzili. Na polu walki zostałam ja, walka na płaszczyźnie silna wola i mój syndrom prymusa kontra potworna zadyszka.



Na szczęście wygrała wola walki. Pokonywałam piętra w równym tempie, niestety nie tak szybkim jak bym chciała. Im bliżej było do mety tym częściej pojawiali się zachęcający do walki wolontariusze, moje ulubione hasło dopingu, które rozbawiło mnie do łez " jeszcze tylko 5 pięter! naprawdę świetnie pani wygląda. Jest super!". No i było super, kolejne piętra szybko mijały, potem kilka metrów krętym korytarzem i wymarzony SZCZYT! Na mecie medal, przepiękny widok na Warszawę i stado kaszlących od zadyszki i braku powietrza biegaczy.





W pierwszej chwili przeraził mnie ból płuc i uczucie posmaku krwi w ustach, ale po chwili odpoczynku wszystko mi przeszło.

Dzisiaj pokonałam samą siebie, kolejny raz przeszłam własne granice i to jest najfajniejsze w sporcie.





Bieganie po schodach uznaje za dobry trening, fajną zabawę i przygodę, jednak pozostaje przy bieganiu tradycyjnym :)  A teraz lecę na niedzielne wybieganie :)

czwartek, 13 marca 2014

Bieg na szczyt czyli bieganie po schodach




Już w najbliższą sobotę odbędzie się czwarta edycja warszawskiego "Biegu na szczyt", który odbywa się na klatce schodowej jednego z najwyższych stołecznych biurowców RONDO 1. Zasady? 836 schodów wiodących na 37.piętro, zawodnik i czas. Każdy z zawodników jest wypuszczany co 15 sekund. 12 osób z najlepszym wynikiem startuje w finale. Oczywiście osobno biegną kobiety i mężczyźni.

Z doświadczeń z poprzednich edycji wynika, że najlepsi zawodnicy są w stanie pokonać ten dystans w ok 3 i pół minuty, średni czas mężczyzn, to 6 min 30 sekund. Średni czas kobiet 7 minut 40 sekund.

Kategoria specjalna, to dzielni strażacy, którzy trasę pokonują w całym ekwipunku


Cała kasa z opłat wpisowych jest przekazana na SOS WIOSKI DZIECIĘCE. A na uczestników na mecie czekają medale i piękny widok.


Kolega Rostek Biega, który bierze udział już 4 raz w "Biegu na szczyt" udzielił mi kilku rad:

1. trzymać równe tempo, nie biec zbyt szybko na początku

2.biec, co 2 schodek, bo jest to najbardziej ekonomiczna czasowo i wysiłkowo opcja

3.klatka schodowa jest lewoskrętna, a więc na 2 schodki przed półpiętrem wyciągaj lewą rękę i łap za poręcz na kolejnym półpiętrze

4. panuj, nad oddechem, bo na klatce schodowej jest duszno i w okolicach 20 piętra można już się porządnie zasapać.


Dzisiaj planuję lekki trening na schodach, żeby potrenować technikę wbiegania :) A w sobotę startuję w Biegu na Szczyt.

Nie spodziewam się mega wyniku, bo wiem, że starzy wyjadacze już od początku roku trenowali w różnych drapaczach chmur np w Pałacu Kultury, ale zawsze warto spróbować :)

Trzymajcie kciuki i dajcie znać czy macie jakieś patenty dotyczące biegania po schodach