niedziela, 7 września 2014

Bieg przez most

Po wakacyjnej przerwie dzisiaj zaliczyłam pierwszy start w zawodach. Bieg przez most Północny na warszawskiej Białołęce. Do biegu nie byłam jakoś świetnie przygotowana, bo dopiero 2 tygodnie temu powoli przestawało mnie boleć kolano. Także w sumie trenowałam tak naprawdę ostatni tydzień.

Jechałam z zamiarem dobrej zabawy, po prostu biegania, poczucia endorfin i tych wspaniałych emocji gdy wpada się na metę.

Nie spodziewałam się jakiegoś wypasu, tradycyjnie nie sprawdzałam trasy, żeby mieć niespodziankę. A możliwość biegania po moście zawsze jest atrakcyjna. Poza tym totalnie nie znam Białołęki, więc byłam zadowolona, że szybko mi minie trasa, bo nie będę znała okolicy i skupie sie na widokach.

To byłoby na tyle, jeśli chodzi o moje wyobrażenia. a teraz to co było.

Przyzwyczajona jestem do dużych biegów, organizowanych z rozmachem, z dodatkowymi atrakcjami, fajną oprawą, muzyką na trasie, pięknym startem i meta( i nawet zeszłoroczny bieg w Grójcu właśnie taki był). Rozumiem, że to mniejsza inicjatywa, ale nieco zdziwił mnie start wciśnięty gdzieś między śmietnik i budowę, na bocznej, osiedlowej uliczce.




 Trasa przebiegała mało ciekawymi uliczkami, smutnej dzielnicy Warszawy. Nie było na czym zarzucić oka.( sytuacja była tym bardziej rozczarowująca, że była z nami moja włoska Teściowa, której chciałam pokazać jakie fajne biegi organizuje się w Polsce, a tu cios w kolano :)

Jednak trasa mimo, że wydawała sie nudna i monotonna, po trzecim kilometrze zaczęła stanowić wyzwanie. Podbiegi, zbiegi, kręte alejki + upał. Muszę przyznać, że dawały w kość.

Fajnym odcinkiem był oczywiście most, a sympatycznym akcentem były dzieci, które stały na trasie i trzymały tabliczki z informacja o liczbie kilometrów i rodzinny charakter imprezy. Obok mnie biegła np urocza rodzinka: mama z wózkiem i tata, który ciągnał córeczke na rowerze :)






Z kiepskim czasem 61 min dobiegłam na metę. Ale jestem zadowolona, bo kolano nie bolało i czuję, że mogę rozpocząć systematyczne treningi :) Mam nadzieje, że szybko uda się wrócić do formy :) Trzymajcie kciuki!



A jak Wasze weekendowe starty?




1 komentarz:

  1. Heheh rzeczywiście start w ciekawym miejscu;-P A czas wcale nie taki kiepski, tym bardziej po długiej przerwie;-)

    OdpowiedzUsuń