Nie jestem osoba cierpliwą, więc gdy wychodzę pobiegać, to po to, żeby biegać a nie maszerować czy robić gimnastykę na trawie. Dlatego początkowo rozgrzewki nie robiłam wcale albo prawie wcale. Jednak w sytuacji gdy zaczęłam biegać codziennie, nogi nie były przyzwyczajone do takiego rodzaju wysiłku i po prostu zaczęły boleć. Dzień po treningu budziłam się z obolałymi stopami, kostkami, kolanami.....nie było lekko. Szybkim i skutecznym rozwiązaniem okazała się po prostu rozgrzewka.
Mój przepis na rozgrzewkę, to 10 minut marszu, następnie 15 skłonów - każdy skłon, to skłon do prawej i do lewej nogi oraz wyciągnięcie do góry.Następnie skręty do boku z wyciągnięciem przeciwległej ręki. Później lączymy kolana i kręcimy koła po 15 w prawą i lewą stronę, potem koła stopami, by rozruszać kostki. Na koniec rozciąganie. Stajemy na jednej nodze i dotykamy piętą do pośladka, dociągając stopę dłonią - w tej pozycji wytrzymujemy ok 30 sek, powtarzamy to samo z drugą nogą.
Następnie rozciągamy nogi robiąc krok do przodu, mocno zginając w kolanie nogę z przodu i prostując nogę z tyłu. Pogłębiamy licząc do 10 i zmieniamy nogę.
Na koniec kucamy przenosząc ciężar ciała na lewą stronę ( noga zgięta) a prawą prostujemy, pogłębiamy licząc do trzech i zmieniamy stronę. Powtarzamy po 3 razy na stronę.
A potem już tylko biegnę :)
Po biegu dla 10 minut marszu.
Świetną masz figurę, moja rozgrzewka jest bardzo podobna i dobrze mnie przygotowuje do wysiłku :)
OdpowiedzUsuń