Zazwyczaj urlop, to czas,kiedy zarówno regularne treningi jak i dieta
zostają lekko, albo nawet bardzo naciągnięte. Jednak Azja okazała się
idealnym miejscem na dobry, zdrowy i wybiegany urlop biegacza.
Po
pierwsze jedzenie, Tajlandia (choć Singapur i Malezja również),to jeden
wielki szwedzki stół na którym niemal za darmo (cena obiadu już od 3
zł)znajdziemy specjał kuchni tajskiej, chińskiej, indyjskiej, japońskiej
i wielu innych. Jako wegetarianka nie mogę się wypowiedzieć na temat
mięs, ale widziałam, że potrawy z mięsem, owocami morza, kurczakiem były
chętnie zamawiane. Moje menu, to zazwyczaj ryż i warzywa duszone z
niesamowitymi przyprawami, owocami, dodatkami, mlekiem kokosowym i
curry. pachniały i smakowały tak, że pisząc to właśnie w samolocie
zrobiłam się głodna:)
Ja
zazwyczaj stołowałam się w barach gdzie jadali lokalsi i podróżnicy lub
na bazarach/ulicznych stoiskach gdzie za 1-2 zl można było zjeść
szaszłyk z mięsa, krewetek lub warzyw oraz spróbować smażonych makaronów
z przeróżnymi dodatkami (to akurat w wersji wege była kiepską opcją),
a także przetestować dziesiątki lokalnych specjałów kt
ani nazw ani składu
nie jestem pewna :)
Największym
hitem i zaskoczeniem była dla mnie wszędzie dostępna owsianka (która
zabrałam ze sobą:))) , za jakieś 3zl można było zjeść owsiankę z jogurtem naturalnym, orzechami i przepysznymi owocami.
Zatrzymując
się jeszcze przy owocach, to sprzedawane na każdym kroku paczuszki z
mango, arbuzem, ananasem, papają, marakują i wieloma innymi kt nigdy
wcześniej nie widziałam i nazw nie znam,sprawiały że niemal wcale nie
miało się ochoty na słodycze UFF Minusem były jak dla mnie świeże soki i
koktajle, bo osobiście ani razu nie dostałam wersji 100% owoców. zawsze
lądował w kubku syrop, masa lodu, woda, cukier,nawet przy wyraźnej
prośbie i dopłacie za same owoce :)))
A
co do treningów, to tak jak już pisałam, dla chcącego nie ma przeszkód
:) zawsze znajdzie się jakiś park, mniej zaludniona dzielnica czy plaża.
moje treningi nie były tak częste ani tak intensywne jak zazwyczaj, ale
łącząc to z codziennymi wędrówkami od 10 do 20 albo nawet więcej
kilometrów myślę, że wyszło ok, a teraz powrót do zimy, Warszawy, pracy i
solidnego trenowania!
Zapewne jesteście albo niebawem będziecie na zimowych urlopach narciarsko deskowych, jakie macie plany? Jak planujecie treningi i diety podczas urlopów?
Ale smakołyki;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie jedziemy całą familiadą za miesiąc do Szczawnicy i zabieram buciory i wszystkie zabawki;))
Super, a rodzinka też zabiegana?czy samotne treningi?
UsuńŻonka jest oczywiście pro, rola biegowego szaleńca jest moja a dzieciaki jeszcze nie załapały bakcyla - wszystko przed nimi;)
Usuńojacie, ile dobrego jedzenia, aż poczułam ssanie w żołądku na sam widok tego dobrobytu! fajnie, że udało ci się w czasie wypoczywania nie rozregulować i biegać:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWidzę, że pełno tam zdrowego jedzenia dla sportowca idealne miejsce gdzie, można coś kupić gotowego na mieście oprócz fast foodów. Zapraszam, również na mojego bloga o odchudzaniu, ćwiczeniach i motywacji do sportu.
OdpowiedzUsuńSuper, chętnie poczytam, bo mimo starań moja dieta nadal jest daleka od idealnej :)
Usuń